Gimnazjalny egzamin – komedyjka w jednym akcie

 

 

OSOBY:

 

 

  1. Dyrektor – przewodniczy komisji egzaminacyjnej
  2. Polonistka – egzaminatorka z języka polskiego
  3. Matematyczka  - egzaminatorka z matematyki
  4. Psycholog – specjalistka od dysfunkcji rozwojowych u dzieci
  5. Sekretarz – emerytowany nauczyciel, zastąpił w ostatniej chwili chorego zastępcę dyrektora.
  6. Uczeń – absolwent szkoły podstawowej, dość ekstrawagancko ubrany: na głowie „irokez”, w uszach kolczyki, itp.

 

 

MIEJSCE AKCJI:

 

 

Sala lekcyjna w gimnazjum im. Jana Pawła II. Trwają egzaminy wstępne do klas pierwszych. Przy długim stole siedzą członkowie komisji egzaminacyjnej. Po drugiej stronie stołu, na krześle siedzi egzaminowany uczeń. Trwa egzamin.

 

 

KURTYNA  W GÓRĘ.

 

 

 

Dyrektor: (zwraca się do Ucznia)

-         powiedz jak się nazywasz, którą szkołę skończyłeś i dlaczego chcesz kontynuować naukę właśnie u nas?

Uczeń:

-         nazywam się Malinowski Dariusz, skończyłem szóstkę, i jest mi wszystko jedno gdzie się będę uczył dalej. Najchętniej to bym już sobie odpuścił, ale rodzice się upierają, że studia muszę skończyć, a bez gimnazjum to na studia nie przyjmują.

 

Dyrektor:

-         no to zaczynamy, może koleżanka Polonistka rozpocznie egzamin.

Polonistka: (podaje uczniowi zadrukowaną kartkę papieru))

-         spróbuj przeczytać ten tekst

Uczeń:

- pre...re...zy....dent    na...sze...go     mia....sta

Polonistka:

-         dziękuję, takie czytanie oceniam na dwóję.

Psycholog:

-         Koleżanka może nie wie, ale sposób w jaki ten uczeń czyta, wskazuje na klasyczny objaw dyslekcji

-         Czy masz może zaświadczenie o dyslekcji?

Uczeń;

-         tak mam, wszystkie zaświadczenia mama mi do torby włożyła (szpera w torbie, wyjmuje zaświadczenie i podaje pani Psycholog)

Psycholog;

-         pokaż to o dyslekcji (czyta zaświadczenie)

-         Wojewódzka Poradnia Zdrowia Psychicznego Dzieci i Młodzieży, zaświadcza, że uczeń Malinowski, cierpi na dyslekcję.

-         Zgodnie z przepisami, uczeń dyslektyczny nie może być oceniany z umiejętności czytania.  Należy mu zaliczyć czytanie, bez względu na faktyczna jego umiejętność.

Polonistka:

-         to może sprawdzimy jego umiejętność pisania?

-         Masz tu kartkę i długopis i napisz: nazywam się Malinowski

Uczeń  ( bierze kartkę i długopis, zaczyna pisać)

-         już skończyłem (podaje kartkę Polonistce)

Polonistka; (spogląda to na kartkę, to na Ucznia)

-         żarty sobie chłopcze stroisz? Nie napisałeś na kartce żadnej litery, tylko jakieś kreski, kółka, wężyki. Co to ma znaczyć? Patrzcie Państwo na dzieło tego ucznia (podaje kartkę pani Psycholog)

Psycholog;

-         typowy objaw dysgrafii , zaświadczenie o dysgrafii pokaż, myślę, że masz.

Uczeń:

-         pewnie, że mam (podaje zaświadczenie pani Psycholog)

Psycholog; (czyta)

-         Wojewódzka Poradnia Zdrowia.......zaświadcza się, że ......cierpi na dysgrafię.

-         Umiejętność pisania z mocy prawa zaliczona.

Sekretarz:

-         jakże to zaliczona? On niczego nie napisał (ogląda kartkę)...no ewentualnie to kółko mógłbym mu zaliczyć za literę o, ale innych liter nie napisał. Czytanie z litości bym mu zaliczył, coś tam wydukał, ale pisać nie potrafi. Więc jakże to tak – zaliczyć?

Psycholog:

-         proszę zgłaszać swoje obiekcje do ministerstwa, tam taką instrukcję opracowali.

Polonistka:

-         to może kawaler choć ortografię zna?

-         Powiedz no mi jak byś napisał – gdybyś umiał pisać – słowo: huśtawka?  Przez samo h, czy może przez ch?

Uczeń:

-         przez ch

Polonistka:

-         a gdybyś tak musiał napisać słowo rzeka, to przez jakie rz  byś napisał?  Przez samo ż, czy morze prze rz?

Uczeń:

-         samo żet

Polonistka:

-         no a słowo królewna, przez jakie ó byś napisał, gdybyś umiał pisać? Przez zwykłe, czy kreskowane?

Uczeń:

-         przez zwykle

Polonistka:

-         Wszystko na odwrót, totalny analfabeta, nic nie umie.

Psycholog:

-         na miejscu koleżanki nie wyciągałabym tak pochopnych wniosków.

-         Diagnozuję dysortografię. Zaraz zobaczymy czy mam rację.

-         Pokaz zaświadczenie o dysortografii. (Uczeń wyjmuje z teczki kolejne zaświadczenie i wręcza je pani Psycholog)

-         No oczywiście miałam rację, ...rozpoznanie kliniczne...dysortografia. (podaje zaświadczenie Dyrektorowi, ten czyta)

Sekretarz:

-         czyli co, ortografię też temu młodzieńcowi zaliczamy, choć zna się on na niej jak świnia na gwiazdach?

Psycholog:

-         takie przepisy – zaliczamy.

Dyrektor:

-         to może teraz koleżanka przeegzaminuje kolegę z matematyki  (wraca się w stronę Matematyczki)

Matematyczka:

-         powiedz nam ile to będzie pierwiastek kwadratowy z 9?

Uczeń:

-         8

Matematyczka:

-         a ile to będzie jeśli podniesiesz do kwadratu liczbę 4?

Uczeń:

-         3

Matematyczka:

-         gratuluje pewności siebie,... a jak byś dodał jedną drugą do jednej drugiej, to jaki byś otrzymał wynik?

Uczeń:

-         16

Matematyczka:

-         zero, kompletne zero i ta jego pewność siebie z jaką wymienia zupełnie przypadkowe liczby! Niebywałe.

Psycholog:

-         jak dla kogo niebywałe koleżanko, jak dla kogo. W mojej praktyce klinicznej spotkałam wiele dzieci dotkniętych podobną dysfunkcją.  Ten uczeń cierpi na dyskalkulie. , czyli dyslekcję matematyczną.

Sekretarz:

-         koleżanka wybaczy (zwraca się do pani Psycholog), ale odnoszę wrażenie, że koleżanka wymyśla te dziwaczne choroby na poczekaniu. Uczyłem w szkole 30 lat, i nigdy nie słyszałem o żadnej dyskalkuli.

Psycholog: (zwraca się do ucznia)

-         masz zaświadczenie o dyskalkuli?

Uczeń:

-         oczywiście, że mam (wyjmuje z teczki zaświadczenie)

Psycholog:

-         pokaz to zaświadczenie koledze niewiernemu Tomaszowi (pokazuje na Sekretarza, uczeń wręcza papier Sekretarzowi)

Sekretarz: (czyta)

-         faktycznie, piszą  o dyskalkuli...zwracam honor koleżance. Ale moim zdaniem to jakieś wariactwo. Leniowi uczyć się nie chciało, to i niczego się nie nauczył. Jaki on tam chory, leń śmierdzący i tyle!

Psycholog:

-         widzę, że kolega reprezentuje średniowieczną pedagogikę. Szkoda, że kolega nie dodał, że na miejscu rodziców przetrzepałby bachorowi skórę, co by go z wszelkich dysfunkcji natychmiast uwolniło.

Sekretarz:

-         z ust mi koleżanka te słowa wyjęła, tak właśnie uważam. Strugnąłbym mu paskiem po tyłku raz i drugi, to by się wziął do nauki. Bimbanie bym mu z głowy wybił!

Psycholog’

-         tym sposobem uczyniłby pan z ucznia  psychicznego kalekę. Nie tylko niczego by się nie nauczył, ale nawet zapomniałby to, co wcześniej wiedział.

Sekretarz:

-         co też koleżanka powie, zapomniałby, to co wiedział! A co on wie? Jak miałby zapomnieć coś, czego się nie nauczył?

Psycholog:

-         pan zapewne tego nie zrozumie, ale informuję kolegę, że dyskalkulia idzie zazwyczaj w parze z akalkulią, czyli zaburzeniem czynności mózgu, polegającym na utracie uprzednio już opanowanej umiejętności. Bicie przyspiesza proces rozwoju akalkuli.

Sekretarz:

-         co też koleżanka nam powie? Akalkulia! To może i ja mam akalkulie, może pan Dyrektor ma akalkulie, może wszyscy mamy akalkulie? (zaczyna śmiać się nerwowym wymuszonym śmiechem)

Psycholog:

-         akalkuli u pana nie stwierdzam, natomiast nadmiarem rozumu  z całą pewnością pan nie grzeszy.

Dyrektor:

-         Przywołuję koleżeństwo do porządku! Proszę zaprzestać osobistych wycieczek, To nie miejsce i czas.

Psycholog:

-         jeśli pan Dyrektor pozwoli, to udowodnię, że ten uczeń cierpi na akalkulię.

-         Nasz zaświadczenie o akalkuli?

 

Uczeń:

-         innych zaświadczeń już nie mam.

Dyrektor:

-         a w jaki to sposób koleżanka udowodni, że uczeń cierpi na akalkulię?

Psycholog:

-         wykonam prosty test, jeśli Pan Dyrektor pozwoli. Wyjaśniam koledze Sekretarzowi, że akalkulia polega na szybkiej utracie już posiadanych umiejętności.

-         Powiedz mi (zwraca się do ucznia) jakie miasto jest stolicą Francji?

Uczeń:

-         Afganistan

Psycholog:

-         Posłuchaj teraz uważnie i powtórz: stolicą Francji jest Paryż

Uczeń:

-         stolicą Francji jest Paryż

Psycholog:

-         a teraz podejdź do okna  i powiedz nam co widzisz!

Uczeń: (wstaje, podchodzi do okna)

-         dwóch lumpów się napierdala...a teraz podjeżdża radiowóz policyjny...wyskakuje z niego 4 piesków z pałami....ale piękna napierdalanka! ...Biegnę się do nich przyłączyć!

Polonistka:

-         Boże co za język, jak on się wyraża?

Psycholog:

-         nigdzie nie pobiegniesz, wracaj natychmiast i siadaj na krześle (Uczeń niechętnie, ociągając się odchodzi od okna i siada na krześle)

-         A teraz powiedz nam jak się nazywa stolica Francji.

Uczeń:

-         Afganistan

Psycholog:

-         Widzicie Państwo? Zapomniał to co wiedział jeszcze przed minutą. Akalkulia, klasyczna akalkulia!

Sekretarz:

-         jaka tam akalkulia, tuman i leń i tyle. Też to mogę udowodnić!

Psycholog;

-         Chętnie się takiemu „dowodowi” przysłucham (wydyma pogardliwie wargi)

Sekretarz:

-         proszę bardzo

-         powiedz mi chłopcze, pijesz alkohol?

Uczeń:

-         pewnie, wszyscy w mojej klasie piją, a seks też już uprawiam.

Sekretarz:

-         a ile tak możesz wypić?

Uczeń;

-         na jeden raz, czy  w ogóle?

Sekretarz:

-         dajmy na to, że na jeden raz

Uczeń;

-         osiem piw, albo dwa wina.

Sekretarz:

-         a gdyby tak, jak byś już wypił tych osiem piw, kolega przyniósł ci jeszcze dwa, to ile byś wypił w sumie?

Uczeń:

-         tutaj mnie pan przecenia, panie psorze, nie będę ściemniał: dziesięciu piw nie wypiję. . Pawia bym rzucił. Osiem piw to mój rekord.

Sekretarz:

-         tutaj cię mam gagatku! Wiesz, że 8 dodać 2 to 10, czyli gdyby cię rodzice przypilnowali, a nauczyciele przyłożyli się do roboty, to byś wszystko co trzeba wiedział. Pisać, czytać i rachować byś potrafił. Ale im wszystkim łatwiej jest z ciebie zrobić wariata, niż przyłożyć się do roboty!

Psycholog:

-         Stanowczo protestuję! Ten Pan obraża nas wszystkich. Jak panu nie wstyd przyznawać się publicznie do swojej ignorancji pedagogicznej?  W jaki to sposób pan trafił do zawodu nauczycielskiego? Tacy jak pan hańbią ten zawód!

Dyrektor:

-         Przywołuję koleżeństwo do porządku! Egzamin to nie miejsce i czas na tego typu polemiki! Kończymy z tym!

-         (zwraca się do ucznia) zdałeś egzamin i zostałeś przyjęty do gimnazjum! Gratuluję.

Uczeń:

-         jak to zdałem, przecież niczego nie wiedziałem?

Dyrektor:

-         niczego nie wiedziałeś, ale papiery masz mocne, to teraz najważniejsze!

-         Co to nie cieszysz się, że dostałeś się do najlepszego w mieście gimnazjum?

Uczeń:

-         a z czego mam się cieszyć? Jak pomyślę, że codziennie będę musiał tutaj przychodzić, to aż mi się chce rzygać!

Psycholog:

-         a czy w podstawówce też ci się chciało rzy.... to znaczy wymiotować, na samą myśl o pójściu do szkoły?

Uczeń;

-         pewnie, nie tylko mi się chciało, ale nawet kilka razy pawia puściłem...w kiblu po „Arizonie”...po innych winach to mnie nie męczy.

Psycholog:

-         Klasyczny objaw fobii szkolnej.

-         Przyjdź jutro do poradni, dostaniesz zaświadczenie o fobii szkolnej...nie będziesz musiał chodzić do szkoły. Nauczyciele będą przychodzić do ciebie do domu.

Uczeń:

-         naprawdę? Zajebiście!

Sekretarz: (wstaje, pakuje papiery, wychodzi)

-         to ja już Państwa pożegnam, egzaminujcie beze mnie. W takiej maskaradzie uczestniczył nie będę. (wychodzi)

Dyrektor; (zwraca się do ucznia)

-         gratuluję zdanego egzaminu, życzę udanych wakacji i do zobaczenia w nowym roku szkolnym.

-         Wychodząc zawołaj następnego ucznia. ( rozradowany uczeń wstaje z krzesła)

Uczeń: (wychodząc, wyjmuje telefon komórkowy, wybiera numer)

-         niech sobie mamusia wyobrazi, nie będę musiał chodzić do szkoły. (słychać głos matki: cóż to nie przyjęli cię? Przecież wszystkie zaświadczenia ci załatwiłam)

-         nie miałem zaświadczenia o akalkulii i fobii szkolnej (słychać głos matki:  powiedz Dyrektorowi, że jutro doniesiesz)

-         nie trzeba, w domu ci wszystko opowiem, no to „nara” (wychodzi z sali)

 

 

 

 

 

KURTYNA

 

 

 

Anthony Ivanowitz

www.pospoliteruszenie.org

30. wrzesnia. 2008r.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

-