Jedzmy jabłka na złość Putinowi

 

 

 

   W Polsce ruszyła wielka akcja marketingowa promująca konsumpcję jabłek, pod hasłem „Jedzmy jabłka na złość Putinowi”. Osobom nie śledzącym krajowych mediów wyjaśniam, że powyższa promocja jest polską odpowiedzią na nałożone przez  Rosję  embargo na eksport naszych jabłek  i innych przetworów rolnych do tego kraju.

   Oczekiwania twórców akcji są takie,  aby to sami Polacy zjedli jabłka których nie zakupią Rosjanie. Gdy  tylko pan Putin dowie się, że został tak perfidnie wykołowany przez  Polaczków, bardzo się zdenerwuje i zapewne wprowadzi następne sankcje. Ale i wtedy napotka w III RP zdecydowany opór,  tego samego rodzaju co w przypadku jabłek: Polacy będą sami konsumować to czego nie będą chcieli kupować Rosjanie.

   Jako zatroskany o przyszłość ojczyzny obywatel chciałbym polskim władzom  co nieco podpowiedzieć „w temacie”  gdyż koncepcja walki z Putinem polegająca na obżeraniu się  żywnością której on (w ramach wojny gospodarczej) od nas nie kupi niesie poważne zagrożenie!

   Jeśli Polacy kierowani patriotyzmem (oraz chęcią zrobienia na złość panu Putinowi) zaczną  zżerać dodatkowo miliony ton jabłek, gruszek, ziemniaków, wołowiny, wieprzowiny, selerów, porów,  pomidorów i Bóg wie czego tam jeszcze, to w krótkim czasie statystyczny Polak będzie przypominał Niemca (lub Amerykanina) uczestniczącego w festiwalu piwa w ostatnim dniu jego trwania!

   Widok Polaków  utuczonych jak wieprze  niekoniecznie pana Putina zdenerwuje, może być wręcz przeciwnie: dostarczy Putinowi rozrywki, a tego nasze elity polityczne mogłyby nie zdzierżyć!  Nie tędy droga! Imperialistyczne zapędy Rosji  trzeba powstrzymać w inny sposób, bo uczynienie  z Polaków utuczonych wieprzy,  nie uratuje Ukrainy przed rosyjskimi wrażymi knowaniami!  

   I w tym momencie spieszę ze zbawienna radą. Jeśli elity polityczno gospodarcze III RP zastosują się do moich wskazówek, to nie tylko polski przemysł rolno spożywczy zostanie uratowany od bankructwa, ale i na Ukrainie zapanuje pokój, na złość Putinowi!

   Mój pomysł opiera się na spostrzeżeniu, że ulubionym sportem zarówno w Rosji jak i na Ukrainie jest konsumpcja  spirtu” (spirytusu), zaś obowiązkową zakąską do tego smakowitego trunku  musi być „sało” (czyli słonina). Rosjanin albo i Ukrainiec jeśli nie zakąsi  spirytusu (bądź w ostateczności wódki)  słoniną  robi się agresywny, a od agresji  indywidualnej do wojny domowej  tylko jeden krok! Trzeba więc dostarczyć obu walczącym stronom  na Ukrainie ogromne ilości słoniny,  a niejako przy okazji innych produktów rolno spożywczych, licząc na to, że upojeni alkoholem bracia Słowianie pozżerają (w rozpędzie) i kartofle i jabłka i  gruszki a być może i nawet  jakieś produkty przemysłowe które zostaną podstępnie dołączone do dostaw słoniny (na przykład palety drewniane, pudła tekturowe, worki foliowe, itp).

   Ponieważ oficjalny eksport słoniny do Rosji został przez pana Putina zablokowany,  zaś Ukraińcy nie mają kasy żeby polską słoninę kupować, trzeba zorganizować kontrabandę słoniny korzystając z doświadczeń przemytników papierosów, a może nawet angażując ich do kontrabandy!  „Zalani” polską słoniną Ukraińcy i Rosjanie rozpoczną ucztowanie i poniechają wojaczki,  co da początek pojednaniu tych narodów słowińskich!

   Alternatywne rozwiązanie problemu embarga na eksport polskiej żywności do Rosji  mogłoby polegać na pozamykaniu dziobów polskim politykom, którzy klapiąc nimi jałowo  przeciwko Putinowi i Rosji, niczego pozytywnego dla kraju  nie osiągają  a ściągają na Bogu ducha winnych  Polaków  same nieszczęścia i inne embarga!

   Zamykanie dziobów polskim politykom mogłoby  odbywać się w sposób zaproponowany przez pana Korwina Mikke wobec konfidenta PRL-owskiej bezpieki Boniego. Co poddaję pod rozwagę polskim rolnikom, pierwszym ofiarom kłapania dziobami przez  polskich politykierów, zarządzających mocarstwem kieszonkowym zwanym III RP, istniejącym jako państwo tylko teoretycznie, co roztropnie zauważył minister Sienkiewicz podczas biesiady  u „Sowy”. „Teoretyczność” istnienia państwa polskiego polega na tym, że polscy politycy którzy powinni  kierować się w swoich działaniach  (również na arenie międzynarodowej) interesem kraju i jego obywateli,  czynią tak tylko „teoretycznie”,  w praktyce zaś, realizując interesy obcych mocarstw, szkodzą nam na wszelkie możliwe sposoby, w tym jątrząc i judząc przeciwko Rosji.

 

Anthony Ivanowitz

2. sierpnia. 2014r.

www.pospoliteruszenie.org