Komedyjka.  W szkole

 

 

O S O B Y:

 

  1. Katecheta – już niemłody, ale i jeszcze nie stary ksiądz. Od dwóch tygodni uczy w szkole religii. Zastępuje ojca Bonifacego, który z objawami wyczerpania nerwowego trafił do „wariatkowa”. Tak go młodzież szkolna załatwiła. Nasz bohater nade wszystko lubi dobrze zjeść i wypić! Nie w głowie mu ani karty, ani seksualne eskapady z udziałem niewiast, czy mężczyzn, często nieletnich.  Te przyjemności nasz bohater pozostawia co poniektórym kolegom po sutannie. Jego namiętność to dobrze zjeść i wypić, co zresztą po wyglądzie widać!
  2. Nauczycielka Języka Polskiego – młoda, ładna panienka, uczy w szkole od dwóch lat. Panna na wydaniu. Prowadzi się swobodnie i nowocześnie, jak wszystkie  współczesne, obyczajowo wyzwolone niewiasty.
  3. Nauczycielka Matematyki – ta swoje pięć minut ma już za sobą, ale jeszcze niczego sobie. Za młodu lubiła zabalować, że ho, ho, ho!  Teraz ustatkowała się, za mąż wyszła, już nie uchodzi zbytnio dokazywać, zresztą mąż zazdrosny, pilnuje.
  4. Nauczyciel Fizyki – Szczupły, wysoki, kiedyś przystojny mężczyzna. Od 10 lat w szkole uczy. Po co mu to było? Sam się zresztą często nad tym zastanawia. Rzuciłby tę robotę w cholerę choćby i dzisiaj, ale jakoś śmiałości nie ma.
  5. Nauczyciel WF-u  - młody, wysportowany, jak każdy „pan od fikołków”. Po godzinach w firmie ochroniarskiej dorabia: pilnuje parkingu przy hipermarkecie.  Wesołego usposobienia i swobodnych manier.

 

 

MIEJSCE  AKCJI:  Pokój nauczycielski w liceum zawodowym gdzieś w Polsce.  Wystrój pomieszczenia typowy: dwie szafy, kilka stolików, kilkanaście krzeseł. Na ścianie godło państwowe i mapa Polski. Jest przerwa pomiędzy lekcjami. W pokoju odpoczywają nauczyciele i przygotowują się do następnych lekcji. W rogu pokoju, oparta o ścianę, stoi gitara – własność katechety.

 

 

AKCJA (kurtyna w górę)

 

 

Nauczycielka Języka Polskiego: (wzburzonym głosem)

-         pytam tego matołka, kto napisał „Stepy Akermańskie”, a ten – wyobraźcie to sobie – odpowiada mi, że to nie on!

Nauczyciel WF-u:  (z zaciekawieniem)

-         na czym on to nabazgrał: na ławce, czy na ścianie?

Nauczycielka Języka Polskiego: (na szczęście nie słyszy pytania Nauczyciela WF-u)

-         myślałam, że kpi sobie. Pytam innych, nikt nie wiedział!

Nauczyciel WF-u:

-         trzeba było ich postraszyć dyrektorem, to może by się który przyznał.

Nauczyciel Fizyki:

-         za moich uczniowskich czasów, też się bazgrało po ścianach, ale krótkie wyrazy, na trzy, cztery, góra pięć liter. A ten proszę jak się rozpisał: stepy akermańskie!  Co to ma znaczyć? Ani to obraźliwe, ani wulgarne! Matołek, dobrze go Irenko nazwałaś. Matołek!

Nauczyciel WF-u: (widzi siedzącego pod oknem Katechetę; coś on smutny, zamyślony. Postanawia zagadać)

-         a co to Ksiądz dzisiaj taki markotny, naburmuszony? Znów jakiegoś psikusa Księdzu zmajstrowali?

Katecheta: (mówi drżącym, przestraszonym głosem)

-         aż mnie trzęsie! Dojść do siebie nie mogę! Wyobraźcie sobie, gitarę stroiłem. Chciałem ich nauczyć melodii do „Czarnej Madonny”. Zajęty strojeniem nie zauważyłem, jak mnie na tablicy narysowali. Bez sutanny, w ogóle bez niczego! Gołego jak mnie Pan Bóg stworzył!

Nauczyciel WF-u:

-         Jak ich znam, to pewnie księdzu fujarę aż do ziemi narysowali?

Katecheta; (płaczliwie)

-         tak właśnie narysowali! Co za wstyd!. Jak to zobaczyłem, to myślałem, że zemdleję. Przenajświętsza Panienko, ratuj! – pomyślałem.  Natychmiast to paskudztwo z tablicy starłem. W tym czasie jak ja ścierałem, oni mi do gitary pomidorów nakładli. Biorę gitarę, chcę grać...ciężka coś...patrzę... pełna pomidorów...Chciałem powyjmować... gdzie tam, zaklinowały się, struny przeszkadzały. A oni ryczą ze śmiechu, papierami, petami, ogryzkami i czym kto miał, we mnie rzucają! Całe szczęście, że gitary nie zabrali i z klasy  wypuścili, bo byłoby ze mną krucho!

Nauczycielka Matematyki:

-         to się Księdzu udało. Ja tam na lekcjach zawsze stoję blisko drzwi, żeby w razie czego zdążyć uciec.

-         dyżur dzisiaj miałam...wchodzę do ubikacji dla dziewcząt...gdyby Księdza z nami nie było, to bym wam dokładnie wszystko opowiedziała... przy Księdzu się krępuję.

Nauczyciel WF-u;

-         mów, Ksiądz też człowiek! Nie takie rzeczy podczas spowiedzi musi wysłuchiwać!

Nauczycielka Matematyki:

-         no to wchodzę do ubikacji, a tam Gniewaszewski z I c, posuwa (spogląda na Księdza, ten skrzywił się zgorszony)... to znaczy odbywa... no...prokreację robi z Urbaniakową z II a. Kazałam im natychmiast przestać i wracać do klas, a Gniewaszewski mi na to, żebym chwilę poczekała, to i mnie bzyknie!

Nauczycielka Języka Polskiego:

-         no i co, poczekałaś?

Nauczycielka Matematyki:

-         no coś ty! Przy Urbaniakowej? Wszystkim by rozpaplała!

Nauczyciel Fizyki:

-         widzi Ksiądz co się tu u nas wyprawia!? Popracuje ksiądz dłużej to przywyknie, tak jak ja. Mnie tam to już nic nie rusza!

Nauczyciel WF-u;

-         przywyknie, albo tak jak ojciec Bonifacy w „wariatkowie” wyląduje!

Nauczyciel Fizyki;

-         lekcję z II a dzisiaj miałem, ciepło właściwe wody mieliśmy doświadczalnie wyliczyć. W dwóch naczyniach wodę gotowałem. Wyszedłem na chwilę do magazynku, kalorymetr i termometr przynieść, wracam... coś czuję jajkami śmierdzi!

Nauczyciel WF-u;

-         który portki ściągnął? U nie na wuefie jak się rozbiorą, to siekierę mógłbyś powiesić w powietrzu. Smród jak w chlewie, oborze lub stajni!

Nauczyciel Fizyki:

-         nikt portek nie ściągnął.

-         Zaglądam do jednego naczynia – 6 jajek się gotuje. Zaglądam do drugiego – 2 pęta kiełbasy. Takiego mi psikusa „zgotowali”.  Ale mnie to już – proszę Księdza – nic nie rusza!  Jajka i kiełbasę wyjąłem, do woreczka zapakowałem i jak gdyby nigdy nic, dalej lekcję prowadzę. Tak ich to zbiło z pantałyku, że nawet mi specjalnie nie dokuczali. Tylko się Walczak awanturował, żeby mu jajka i kiełbasę oddać.

-         postraszyłem, że do ojca zadzwonię, to się uspokoił!

Nauczyciel WF-u:

-         gdzie masz te jajka? Na imieninach wczoraj u szwagra byłem, do rana piliśmy. Śniadania zjeść nie zdążyłem... konia z kopytami bym zjadł!

Nauczyciel Fizyki:

-         proszę cię bardzo (podaje nauczycielowi gimnastyki,  torebkę z jajkami i kiełbasą), weź od Księdza pomidory, to śniadanko będziesz miał jak u mamusi!

Nauczyciel WF-u:

-         da Ksiądz gitarę, to pomidory powyjmuję, po co się mają zmarnować? A i gitara się nie zniszczy! (próbuje wyjąć pomidory, ale struny przeszkadzają) Struny trzeba zdjąć żeby pomidorów nie pognieść. (zdejmuje struny, wyjmuje ostrożnie pomidory)

-         podaj Irenka talerze i sztućce, to sobie pyszne śniadanko przygotujemy. (Irenka otwiera szafę, wyjmuje talerze i sztućce... szykują pyszne śniadanko)

Katecheta: (na widok jedzenia odzyskuje dobry humor, już mu ślinka cieknie, już u przykrym incydencie zapomniał)

-         nie jest ta nasza młodzież taka całkiem zdemoralizowana! Do przykazań Ewangelii się stosują. Głodnych, to znaczy nas, nakarmili, a nie musieli!

Nauczyciel WF-u: ( z ustami pełnymi jedzenia)

-         święta racja proszę księdza, święta racja! (wszyscy jedzą z wielkim apetytem)

Nauczycielka Matematyki:

-         o jakie pyszne pomidorki! Zapyta Ksiądz na następnej lekcji, gdzie były kupione.

Katecheta: (już skosztował kiełbaski, zagryzł jajeczkiem, teraz pomidora zajada)

-         zapytam, pewnie, że zapytam! (śniadanko trwa w najlepsze, my już opuszczamy pokój nauczycielski żeby nie przeszkadzać)

 

 

K U R T Y N A

 

 

 

PS. Wszystkie opisane w komedyjce historie, wydarzyły się w polskich szkołach, o czym opowiedzieli mi znajomi nauczyciele.

 

Anthony Ivanowitz

19. lipca 2006r

www.pospoliteruszenie.org