Prezydent Europy, czyli  następne wcielenie Nikodema Dyzmy

 

 

   Drogą nieoficjalną dowiedziałem się,  że rząd pani premier Kopacz odrzucił moją ofertę współpracy. Przypomnę, że jako wybitny specjalista do spraw kreowania wizerunku osób publicznych, zaoferowałem swoje usługi pani premier, prezentując swój talent w tym zakresie w dwóch artykułach które opublikowała Interia 360.

   Wobec takiego - przykrego dla mnie- obrotu sprawy, muszę niestety poszukać sobie innego pracodawcy i myślę, że  znajdę go w osobie premiera Anglii.  Pan Cameron będzie niebawem pilnie potrzebował  jakiegoś fachowca do spraw polskich, gdyż nieopatrznie wdał się w  konszachty z Donaldem Tuskiem.

   Jak spekulują media (w tym mój kolega po piórze,  Rafał Ziemkiewicz) za poparcie kandydatury Tuska na „prezydenta” Europy, pan Cameron miał ponoć otrzymać zapewnienie Donalda, że jako „prezydent”  poprze anty-imigracyjne inicjatywy Wielkiej Brytanii.

   Ponieważ pan Cameron  zna  pana Tuska jedynie z europejskich salonów, na których ten ostatni nie dał się poznać z właściwej strony, (gdyż z powodu nieznajomości języka angielskiego tak się nagada, że aż go ręce bolą, a pan Cameron języka migowego nie rozumie)  , więc sądził zapewne, że skoro przyszły „prezydent” coś tam mu obiecał to obietnicę zrealizuje!

   Niestety mam dla pana Camerona złą wiadomość: pan Tusk należy do tej kategorii  polityków (w Polsce są tylko i wyłącznie tacy politycy!), którzy aby  dopchać się do żłobu obiecają wszystko i każdemu,  od kogo zależy ich los. Jednak gdy już się przy korycie znajdą,  ani myślą spełnić swoich obietnic!  W zamian składają następne, jeszcze lepsze!!  Oszukani wyborcy zapominają o obietnicach wcześniejszych, oczekując spełnienia obietnic aktualnych, a nie doczekawszy się spełnienia i tych,  łudzą się nadzieją spełnienia kolejnych.  Tym  sprytnym sposobem pan Tusk „przebimbał”   siedem lat  nic nie robiąc, tylko obiecując!

   Po   latach uprawiania opisanej polityki,  pan Tusk stracił  koncept co by tu jeszcze obiecać Polakom, gdyż wszystko co mu przyszło do głowy   już obiecał!   Sfrustrowany  brakiem pomysłów „co by tu jeszcze obiecać”, porzucił posadę premiera III RP  by objąć tekę „prezydenta” całej Europy!

    Zamysł pana Tuska jest zapewne taki,  aby na stanowisku „prezydenta”  powtórzyć numer sprawdzony w Polsce, czyli „obiecanki, cacanki a głupiemu radość”

    Tym głupim  ma być tym razem pan Cameron.  Żadnych z obietnic danych panu Cameronowi,  Donald  Tusk zapewne nie zrealizuje, gdyż „ten typ już tak ma”!  W zamian obieca mu coś innego, dużo lepszego, a później jeszcze coś innego... i będzie go tak bujał  do końca  prezydenckiej kadencji!!

   Gdyby jednak pan Cameron  zatrudni mnie jako swego asystenta do spraw wschodnich, to  ja już będę wiedział jak Tuska  ograć. Jest pewny sposób!

   Otóż pan Tusk  jest klasycznym przykładem kariery w stylu Nikodema Dyzmy! (przy najbliższym spotkaniu z panem Cameronem wyjaśnię mu na czym polega taka kariera) i jako taki będzie potrzebował  jakieś obrotnego sekretarza, czyli swojego Krzepickiego. Początkowo pan Donald sądził, że jego Krzepickim będzie  Elżbieta Bieńkowska,  ale po kompromitującym  tą panią przesłuchaniu przez euro posłów zorientował się, że pani Bieńkowska to też Dyzma, tyle, że  w spódnicy! (Ona sama rozgląda się rozpaczliwie za jakimś Krzepickim, bez którego narobi nam w Brukseli wstydu na całą Europę!)

   Ponieważ bez obrotnego Krzepickiego  pan Tusk  palcem do tyłka nie trafi, więc trzeba mu kogoś takiego  znaleźć i zatrudnić  jako oficjalnego  sekretarza „prezydenta” Unii Europejskiej! Nie muszę chyba dodawać, że  kandydatem na Krzepickiego (rekomendowanym przez pana Camerona) będę  ja!

   Moja głowa w tym, aby pan Tusk spełnił swoje obietnice wobec  premiera Wielkiej Brytanii.  Wspólnie z panem Cameronem przygotujemy zarządzenie „prezydenta” Europy (oczywiście w języku angielskim) w którym tenże   wyrazi zgodę na wszystko co naobiecywał  premierowi Anglii. Ja podsunę Tuskowi dokument  pokazując palcem w którym miejscu ma się  on swoimi gryzmołami podpisać.  Tusk podpisze w „ciemno”  (nie czytając, bo po angielsku czytać nie potrafi) i tym sposobem niechcąco zrealizuje swoje obietnice wobec pana Camerona!  Po raz pierwszy w swoim życiu polityka, pan Tusk zrealizuje złożoną komuś obietnicę, co prawda niechcąco i wyniku intrygi, ale  czego można się spodziewać po  kolejnym w polskiej polityce, Nikodemie Dyźmie?!!

   Po osiągnięciu celu, jeszcze tego samego dnia opuszczę „prezydenta” Tuska, gdyż przebywanie w jego pobliżu  mogłoby wywołać u mnie  powtarzające się cyklicznie odruchy wymiotne! 

 

Anthony Ivanowitz

17. październia.2014r.

www.pospoliteruszenie.org