Profesorowie  komuszego chowu, czyli SB kuźnią kadr naukowych

 

 

 

   Polskie media poinformowały, że znany na całym świecie astronom profesor Wolszczan, był za komuny...tajnym informatorem Służby Bezpieczeństwa. Wbrew obowiązującemu wśród polskich autorytetów moralnych zwyczajowi, profesor Wolszczan nie poszedł „w zaparte”, lecz ku zdumieniu tychże autorytetów, do konfidencji się przyznał, potwierdzając, że za donosy pobierał wynagrodzenia i prezenty. W oświadczeniu przygotowanym dla prasy, pan profesor napisał, że swoimi donosami nikomu krzywdy nie wyrządził,  czyli - jak większość już zdekonspirowanych  donosicieli - palił ale się nie zaciągał!

   Przypadek profesora Wolszczana nie zasługiwałby na uwagę, gdyby nie jego oświadczenie, jakoby otrzymywane od SB podarki...wyrzucał. Przypadek gdy tajny agent bezpieki, wyrzuca prezenty które otrzymał od służb za donosicielstwo wart jest analizy, gdyż nigdy wcześniej, nic takiego nie stwierdzono.

   Domniemywać należy, że  profesor jako człowiek honoru, brzydził się pobierać wynagrodzenie za donoszenie na kolegów, jednocześnie jednak jako osoba o wysokiej kulturze osobistej, nie mógł odmówić przyjmowania podarków, aby nie sprawić przykrości oficerom SB. Z tej niezręcznej sytuacji pan Wolszczan wybrnął  w genialny sposób: najpierw przyjmował od SB podarki,  a następnie je ze obrzydzeniem...wyrzucał! I tak przez cały okres współpracy. Dzięki tej prawości charakteru, profesor zainteresował się na poważnie astronomią.

   Za komuny wyrzucanie czegokolwiek co przedstawiało jakąś wartość, było zjawiskiem nieznanym. Pan Wolszczan nie mógł ot tak sobie wyrzucić otrzymany z SB podarek – dajmy na to telewizor marki „Rubin” -  gdyż od razu wzbudziły podejrzenia sąsiadów,  wśród których na pewno znalazłby się taki, który by  gdzie trzeba zameldował. Musiał profesor wyrzucać podarki w całkowitej konspiracji, tak aby uniknąć świadków. Domyślam się, że pan profesor pozbywał  się prezentów nocą, wyrzucając je do Wisły w miejscu pełnym chaszczy i wysokich traw. Chcą nie chcąc, godzinami wyczekiwał na odpowiedni moment, gdy wokół nie będą się już kręcili spacerowicze i wędkarze,  zaś na rzece ustanie ruch barek.  Z nudów gapił się w gwiaździste niebo i zastanawiał się zapewne, czy Ziemia jest jedyną pełną życia planetą we wszechświecie, czy też są może inne planety zamieszkałe przez podobne ludziom kanalie. Z tych nocnych rozważań zrodziła się astronomiczna pasja Wolszczana, która zaprowadziła go na sam szczyt światowej nauki!  Można więc wysnuć wniosek, że to dzięki SB, profesor stał się wielkim astronomem i autorytetem moralnym, który z narażeniem życia i zdrowia walczył z komuną, zaciekle niszcząc majątek należący  do służb specjalnych.

   Pan Wolszczan nie jest jedynym profesorem który z narażeniem życia walczył z komuną.  Wszyscy profesorowie komuszego chowu -jak jeden mąż – walczyli!  Pan profesor Beksiak, na ten przykład, też walczył.  Jeszcze jako student zadenuncjował na UB swojego kolegę  z akademika, że ten podczas imprezy śpiewał piosenkę,  którą obraził towarzysza Stalina. Student – szyderca otrzymał to na co zasłużył, czyli dwa lata więzienia, zaś pan Beksiak zrobił błyskawiczna karierę naukową, (więcej na ten temat: www.pospoliteruszenie.org/Beksiak.htm ) zwieńczoną profesurą.

   Nie wiemy czy Pan Beksiak  za swój patriotyczny czym otrzymał od służb jakiś podarek i czy takie podarki  otrzymywał już jako znany profesor i moralny autorytet. Ale jeśli podarki otrzymywał pan Wolszczan, to nie można wykluczyć, że również Beksiakowi to i owo od oficerów prowadzących  skapnęło. Mogło być tak, że pan Beksiak otrzymywane podarki nie wyrzucał (gdyż będąc zewsząd otoczony  tajnymi agentami SB, nie miał takich możliwości), lecz je sprzedawał na bazarach, aby sobie nimi rąk nie brudzić. Z czasem aby osiągnąć maksymalne korzyści finansowe ze sprzedaży SB-ckich podarków, zaczął śledzić światowe trendy  w naukach ekonomicznych, co zaprowadziło go na sam szczyt polskiej nauki. Można więc stwierdzić, że również  profesor Beksiak zawdzięcza swoją naukową karierę  Służbie Bezpieczeństwa, wobec której okazał ostatecznie czarną niewdzięczność. Będąc doradcą ekonomicznym  komuszego premiera, tak pokierował jego działaniem, że  socjalizm upadł a wraz z nim służby specjalne.

   Takich bohaterskich mamy profesorów PRL-owskiego chowu. I dlatego z taką zaciekłością  walczą oni, aby  nie dopuścić do lustracji ich środowiska.

 

Anthony Ivanowitz

www.pospoliteruszenie.org

20. września. 2008r