Jak wybudować w Polsce drogi.

 

 

    Budowa dróg idzie polskim instytucjom rządowym jak po grudzie! Jeśli nawet uda się im wybudować kilka (czy kilkanaście) kilometrów autostrady w danym roku (po kosztach 2 razy wyższych niż w Niemczech), to już w następnym roku trzeba taką  autostradę remontować (po kosztach 3 razy wyższych niż w Niemczech), gdyż z tajemniczych powodów nawierzchnie dróg pękają, zapadają się (albo i wybrzuszają), niekiedy autostrada kończy się  w szczerym polu albo i przy brzegi jakiegoś jeziora,  gdyż geodeta wytyczający przebieg drogi jakoś tak pomylił się... słowem dobrze „w temacie” budowy dróg nie jest, a podobno po piłkarskich mistrzostwach Europy będzie jeszcze gorzej.

   Stąd też kierowany troską o przyszłość naszego kraju (jego dróg i autostrad) pozwalam sobie zaproponować  pewną rewolucyjną reformę  w zakresie  budownictwa drogowego.

   Zauważmy, że jest w Polsce potężna instytucja która  wszelkie tajniki budownictwa wielkogabarytowego opanowała do perfekcji. Instytucja ta wybudowała tysiące ogromnych budowli: szybko, sprawnie, tanio i bez rozgłosu. A co najważniejsze  bez afer finansowych, bankructwa wykonawców, katastrof budowlanych i tym podobnych  niespodzianek w jakie obfitują budowy prowadzone przez Państwo polskie. Tą instytucją jest.... Kościół Rzymskokatolicki. Przyznajmy to uczciwie, że na budownictwie   wielkogabarytowym  duchowni znają się jak mało kto w Polsce, a takich inżynierów jakich zatrudnia Generalna Dyrekcja Budowy Dróg i Autostrad, to nasi proboszczowie  zapędziliby w kozi róg.

    Inżynierowie z Generalnej Dyrekcji tłumaczą swoje  niepowodzenia  w budownictwie drogowym tym, ze zamiast skupić się na budowie dróg muszą oni studiować Pismo Święte i prace polskich teologów, aby wiedzieć  w którym momencie  zapraszać księży aby dokonywali oni pokropku  poszczególnych etapów  budowy autostrady. I niestety, często gęsto, mylą się oni (na przykład zapominając poświęcić tłuczeń kamienny używany do stabilizacji drogi) , co skutkuje później różnymi mankamentami jakościowymi, na przykład popękaniem asfaltu.

   Otóż gdyby tak budowę dróg i autostrad w Polsce powierzyć osobom które się na tym znają zarówno od strony technicznej jak i teologicznej (czyli duchownym Kościoła Rzymskokatolickiego) to w ciągu kilku lat  cały kraj zostałby opleciony  gęstą siecią autostrad,  podobnie jak to już  dokonało się w przypadku kościołów, plebani, kaplic i innych obiektów sakralnych.

   Zauważmy dalej, że polski Kościół posiada wykwalifikowane kadry  (w sensie technicznym i teologicznym) pozwalające mu nie tylko sprawnie  budować  drogi i autostrady, ale i bardzo efektywnie nimi zarządzać po  oddaniu do użytku. Trzydzieści tysięcy polskich zakonnic i zakonników bez trudu poradziłoby sobie z obsługą punktów pobory opłat na autostradach, z zapewnieniem ładu i porządku  na parkingach  imienia Jana Pawła II  i innych świętych. Pobudowane wzdłuż autostrad różne sanktuaria i miejsca kultu  Matki Boskiej Piotrkowskiej, Bocheńskiej, Częstochowskiej, Piskiej, Orawskiej, Bełchatowskiej, Będzińskiej (i dziesiątek innych), też miałyby godną opiekę i należyty szacunek.

   Pragnę uspokoić osoby niewierzące, że i one mogłyby poruszać się po katolickich drogach, po uprzednim  uiszczeniu  opłaty „pogańskiej” . Opłata ta zostałaby skalkulowana w takiej wysokości, że już po kilku dniach jej obowiązywania, 100% Polaków zadeklarowałoby się jako praktykujący katolicy.

   Osobom które zarzucą mi, że moja propozycja jest rozpaczliwą próbą  zapewnienia normalności w zakresie budowy dróg w Polsce za pomocą cudu, odpowiem, że maja rację! Już tylko cud może nas uratować, a kto jeśli nie duchowni mogą nam taki cud wymodlić?

 

Anthony Ivanowitz

30. kwietnia. 2012r

www.pospoliteruszenie.org